czwartek, 2 listopada 2017

Od Vlada c.d. Azazela

Znalezienie sobie znajomego, który nie ma żadnych poważniejszych wad byłoby zbyt piękne. Jak już nie jest to problem w charakterze, zachowaniu czy ilości macek, musi mieć jakieś zwierze, które rzuca się na mnie, kiedy tylko mnie zobaczy. Standard. Durne ptaszysko się na mnie rzuciło niczym bomba na Hiroszimę, ale jak zawsze to ja przesadzałem. Wcale ono nie jest jakieś szurnięte, gdzie tam. Chyba w takiej sytuacji każdy czułby się co najmniej pominięty i dyskryminowany, w dodatku ze względu na ptaka. Ja rozumiem przez ssaka, bo one do siebie ciągną, jednak pierzaste paskudztwo to zupełnie co innego.
- Jasne, lepiej bagatelizować problem - burknąłem niezadowolony, na co Azi jedynie wzruszył ramionami obojętnie.
Jedyne co zostało mi w tej sytuacji to po prostu odpuścić. Oczywistym dla mnie było, że nie mam jak się mierzyć z najukochańszym pupilkiem pana i w jakiejkolwiek potyczce to zawsze ja będę na przegranym miejscu. Nie potrzebowałem długiej analizy psychologicznej, żeby wiedzieć, że albo się z piórkowatym zacznę tolerować, albo od razu mogę stamtąd spadać, dlatego postanowiłem po prostu go zignorować, co było niesamowicie trudne.
Obserwowałem chwilę Aziego, a przede wszystkim kruka. Dałbym sobie ogon uciąć, że ptak był z siebie niezmiernie zadowolony. Kiedy już chciałem sprawdzić godzinę zadzwonił dzwonek. Stwierdziłem, że jeszcze jedna lekcja dla relaksu mi się przyda. Usiadłem po prostu, opierając się plecami o budynek szkoły, w końcu odwracając wzrok od czarnej maszkary i od razu do moich uszu dotarło zwycięskie, przynajmniej moim zdaniem, krakanie. W myślach znalazłem kilkaset sposobów, jak podać tą kupę pierza na talerzu. Były to nader kuszące wizje.
Po chwili Azazel także usiadł, nie rozstając się z ptakiem.
- A ta maszkara ma jakieś imię? - zapytałem cicho, siląc się na neutralny ton.
Białowłosy zaszczycił mnie krótkim spojrzeniem. Może mi to nie wyszło, może zabrzmiało to zgoła inaczej, a może słowo "maszkara" wychodzące z moich ust samo nabrało jadu. Czasem ciężko się kontrolować.
- Shi - odpowiedział dopiero po chwili Azi, znów nie poświęcając mi zbyt wiele uwagi.
Skojarzyło mi się to z językiem japońskim, może chińskim czy innym koreańskim, ale nie miałem bladego pojęcia, co ono oznaczało, więc po prostu przyjąłem je do wiadomości. Przesunąłem znudzonym wzrokiem po boisku szkolnym, które z tej perspektywy było całkiem nieźle widoczne. Jakaś klasa właśnie miała na nim zajęcia z samoobrony. W ciągu tych kilku minut ciszy upewniłem się w fakcie, że milczenie wcale nie jest dla nas, a przynajmniej dla mnie, niczym niekomfortowym ani niezręcznym. Wręcz przeciwnie, nie musiałem się ciągle głowić, o czym to nie pogadać.
Po chwili, jednak obecny spokój został przerwany, przez bruneta, który wychylił się zza rogu. Przypominał Aziego, można było wręcz powiedzieć, że byli do siebie podobni. Byłem prawie pewny, że go nie polubię, chociaż nie miałem na to jakiegoś jasnego powodu. Dla mnie był osobą, która po prostu całkowicie mi się nie przyda, a i jej obecność nie sprawi mi przyjemności. Nie poprawiła tego nawet jego zaskoczona mina, kiedy mnie zobaczył. Nie miałem pojęcia o co może chodzić, bo widziałem go pierwszy raz w życiu na oczy. Postanowiłem po prostu poczekać, aż sam przejdzie do meritum, ponieważ widać było, że to tylko kwestia otrząśnięcia się z pierwszego szoku.

< Azi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony
CREDITS
Art1 Art2 Art3 Art4 Art5 Texture1 Texture2