sobota, 11 listopada 2017

Od Vlada c.d. Augusta

Po tym przedziwnym dialogu byłem w stanie jedynie pokiwać głową. Mało brakowało, by moja dolna szczęka opadła w dół, trzymała się tylko dzięki mojej silniej (nieprawda) woli. Kiedy "nauczyciel" zniknął za rogiem, ja ruszyłem następną lekcję. Nie chciałem naużywać grzeczności pana pseudo pedagoga. Czułem, że jeśli nie będę mu za często zawracać głowy, w sposób odwrotnie proporcjonalny przełoży się to na częstotliwość jego chodzenia mi na rękę. Idąc za tą zasadą resztę lekcji spędziłem grzecznie na swoim miejscu, zaskakując tym nawet nauczyciela fizyki, który zobaczył mnie na swojej lekcji już drugi raz w ciągu tygodnia, a to był mój rekord.
Tuż przez lekcją matematyki niepostrzeżenie wyszedłem ze szkoły, uważając przede wszystkim na starą flądrę, która czaiła się na mnie na dyżurze. Niedoczekanie,  ja i chodzenie na lekcje? Chyba w snach.



Dopiero, kiedy minęła godzina dwudziesta czwarta  byłem skory wyjść z domu. Pewnie bym tego nie zrobił gdyby nie fakt, że tym razem wygonił mnie z niego głód. Ktoś zwyczajny w tym momencie zamówiłby pizze, a ja wychodziłem na polowanie. Taka już moja natura, że gdy przychodzi pełnia, mój demon staje się okropnie głodny i aż cały się rwie do wyjścia na miasto. Nie chodzi tu o tą fazę księżyca, a raczej okres od jednego apogeum luny, do kolejnego. To trochę jak, kiedy masz dziewczynę, jeśli jej odmówisz to albo się obrazi, albo wyciągnie cię siłą.
Znalezienie odpowiedniego dania nie zajęło mi długo. Ot co, młody mężczyzna, idący ulicą, najprawdopodobniej wracający z pracy. Nie wyczułem od niego wiele magii, przez co byłem prawie pewny, że jest jedynie marnym człowiekiem. Nie oznaczało to niestety dużego posiłku, ale na pewno łatwiejszy w przyrządzeniu. Podciągnąłem rękawy mojej żółtej, puchatej bluzy z kapturem, która była obecnie najcieplejszą częścią mojej garderoby, której nie zdobiły plamy krwi i ruszyłem w jego kierunku z uśmiechem na ustach. Mężczyzna kiedy tylko mnie zobaczył rzucił się do ucieczki. Nie miałem pojęcia o co mogło mu chodzić, nie zrobiłem jeszcze nic niezwykłego. Może on po prostu był nadwrażliwy? Postanowiłem nie zawracać sobie tym głowy i po prostu ruszyć za nim, również biegiem. Nie był to mój ulubiony sposób polowania, w ogólnej klasyfikacji znalazłby się pewnie gdzieś w okolicach końca. Kolacja zniknęła mi za zakrętem, a kiedy i ja szybko go ściąłem, uderzyłem z impetem w coś, czego zdecydowanie nie powinno tam być!
Skrzywiłem się z bólu, kiedy moje pośladki zderzyły się z twardym chodnikiem i spod kaptura obserwowałem chwilę moją niedoszłą ofiarę. Jednak szybko znów zniknęła mi z oczu, byłem już pewien, że nie dam rady jej dogonić, więc podniosłem wzrok na przeszkodę, która stanęła mi na drodze. Musiałem przyznać, że widok mojego nowego wychowawcy nieco mnie zaskoczył i to równie mocno, jak jego moja obecność. Prawdopodobnie po minie mężczyzny, który przez chwilą go minął spodziewał się wielkiego monstra, a nie mnie w uroczej bluzie.
Otrzeźwił mnie dopiero chłodny podmuch wiatru, który wywołał gęsią skórkę na moich przedramionach.
- Przepraszam - powiedziałem cicho, wstając.
Zaraz później opuściłem rękawy, jednak z braku lepszego nakrycia głowy nadal miałem na niej kaptur.
- Vlad... czy chce wiedzieć, co tu robisz? - zapytał nauczyciel, czym zbił mnie nieco z tropu.
Nie oczekiwał wyjaśnień, kiedy po prostu pokręciłem głową. Nie miał zamiaru robić mi żadnych wykładów, ani tego typu rzeczy, czym dużo bardziej mnie zaskoczył. Przy innych nauczycielach nie mogłem nawet ziewnąć, bo od razu musiałem się tłumaczyć i przepraszać.
- Hym.. w takim razie miłego wieczoru - odpowiedział nieco melancholijnie, nie umknęło mi, że buja gdzieś w swoich rozmyśleniach i miałem nadzieję, że nie kręcą się wokół mnie.
Znów moją reakcją było jedynie kiwnięcie głową. Wszystko wydało mi się w tej chwili jeszcze bardziej dziwne. Może to była tylko kwestia mojego pecha, a może czegoś więcej? Niestety, ale moja głęboko zakorzeniona ciekawość i lekkie zirytowanie szybko wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem. Przyglądałem się, jak pedagog rusza w swoim kierunku.
- A co pan profesor robi w takim miejscu, o tej godzinie? - zapytałem, nadal nie spuszczając z niego wzroku.
Chyba dopiero to pytanie go otrzeźwiło, bo od razu się zatrzymał. W myślach przełknąłem ślinę, miałem szczerą nadzieję, że tym głupim pytaniem nie nagrabię sobie u niego. Byłoby mi to bardzo nie na rękę, a mimo to stałem po prostu czekając na odpowiedź zamiast przeprosić za swoją głupotę i szybko odejść.

<Gusio? ;3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony
CREDITS
Art1 Art2 Art3 Art4 Art5 Texture1 Texture2