poniedziałek, 11 grudnia 2017

Od Augusta CD Ally

Napięcie we mnie opadło. Nie strach, nie potrafię się bać takich zabaw. Czekałem za atak, działanie. Gdy ktoś nazywa cię "Panem" oznacza to, że jest ci winien bezwzględne posłuszeństwo. To oznaczało, że powinien "bezpiecznym kontaktem" jak to zwykłem zwać. Nie może ci teoretycznie nic zrobić, póki grasz wedle określonych reguł. Musiałem je sobie wpoić. Gdy otworzyłem ten cholerny zegarek nie miałem pojęcia, że może to mieć dla mnie jakiekolwiek konsekwencje. Takie jak chociażby odpowiedzialność za jakąś zbłąkaną duszę. Ot przygarnięta zwykła pierdółka z nieudanego rabunku. Byłem obeznany z przeklętymi przedmiotami, ale nigdy nie przypuszczałem że przez własną nieodpowiedzialność takowa rzecz wpadnie mi w ręce. Chociaż to złe określenie. To był nawiedzony, przeklęty obiekt. To nie to samo co królicza łapka przynoszącą szczęście lub nieszczęście, baletki sprawiające że tańczysz do śmierci (albo póki ci nóg nie urwą) czy gazety porno o których nawet nie chcę się wypowiadać... Sposób w jaki zabijają jest po prostu... To było ohydne i złe. Bardzo złe.
Wracając jednakowoż do zjawy będącej pod moim dachem, wyblakłej blondynki o niebieskich oczach, zwanej Ally nie mogłem wystawić jednoznacznej opinii. Może i ten układ miałby pewne pozytywy... ale najchętniej odrzuciłbym propozycję. Gdyby to jeszcze była propozycja. Jestem od dziś z nią związany niczym niechcianym układem i nie mam na to żadnego wpływu. Nie lubię stawać przed faktem dokonanym. Prawdopodobnie dziewczyna była ze mną całkowicie szczera. To było widać po jej zachowaniu. Oczywiście nie zrezygnowałem z dobrego napoju stojącego na stole. Najwyżej później będę mieć rewolucje żołądkowe. Jej słowa kojarzyły mi się z czymś czym miałem już do czynienia. Podobne działanie, ale czy podobne skutki? Wszystko ma swoją cenę. Wątpiłem by jedyną zapłatą za "wszystko co sobie wymarzę" było nie zostawienie jej samej na ileś tam. To zbyt proste. A jeśli coś jest zbyt proste to znaczy że robisz coś źle, a w tym przypadku masz niepełne informacje. Urok przeklętych, uduchowionych rzeczy. Nigdy nie wiesz czy nie chce cię akurat sprzątnąć. Mimo iż czekolada była zrobiona po mistrzowsku, coś wewnętrznie kazało mi wierzyć że to ma drugie dno. Wziąłem do reki zegarek i przejechałem palcem po tarczy. Po drugiej stronie pisała prośba: "Don't forget". Nie zapomnij...
- Jesteś pewna, że to jedyny warunek? - zapytałem z poważnym, ale spokojnym wyrazem twarzy.
Skinęła głową.
- Tak.
Usiadłem na kanapie na chwile przymykając oczy, poniekąd zastanawiając się jak to od teraz będzie wyglądać. Gdy spojrzałem na nią spod wachlarza rzęs, w mojej głowie już dawno zawodził się pomysł.
- A Czego ty pragniesz? - zapytałem wolno, bez pośpiechu.
Spojrzała na mnie zaskoczona.
- Ja? - cichy głos był pełen niedowierzania.
Kącik moich ust wygiął się ku górze, ale nie poruszyłem się. Najwidoczniej nikt wcześniej nie zadał jej takiego pytania. Ludzie są chciwi z natury. Myślą jedynie jak poprawić własny stan życia, nie ważne po jak wielkim stosie trupów idą. Nawet ich nie zauważają póki mają przed sobą coś co chcą posiąść. Nie oglądają się za siebie gdy już zaczynał biec. To jak... z uzaleznieniem.
- Yhm - przytaknąłem leniwie, dając jej czas na zebranie myśli.
Odpowiedź usłyszałem szybciej niż się spodziewałem.
- Pragnę tylko jednego. Zobaczyć i przytulić swojego tatę, ale jest to niemożliwe...
Otworzyłem oczy i uniosłem lekko głowę. Ciekawe jakim człowiekiem był jej ojciec by mogła myśleć o nim tak dobrze. Ja nigdy nie przytuliłem swojego ojca. Jedyne co mogłem mu życzyć to śmierci. Chociaż nie do końca. Szanuję ojca za pracę którą włożył w zbudowanie wszystkiego co ma. Jednak to nie stawia go w cale lepszym świetle. Jego filozofia była okrutna, a zasady zdradzieckie.
- Dlaczego tak sądzisz, skoro sama potrafisz dokonać niemożliwego?- przegryzłem wnętrze policzka.
Zimny. "Dajesz jej nadzieję. To okrutne." - powiedział głos wewnątrz mnie.
- Potrafię dla swojego właściciela, nie mogę wykorzystać tego dla własnych korzyści, dlatego jest to niemożliwe. Poza tym, mój taka od dawna nie żyje. Jest po drugiej stronie, więc i tak moje pragnienie by się nie spełniło. - odparła.
To była paląca myśl, która mogła spalić na wiór rodzący się w mojej głowie pomysł.
- A gdybym mógł to dla ciebie zrobić? - zapytałem nie patrząc na nią.
Czułem się z tym źle. Fidelis poruszył się niespokojnie, poczułem jego niewidzialne pazury wbijające się w bok. To jak zmienia pozycję na mojej skórze. Spojrzałem kątem oka na twarz Ally. Ten blask nadziei w oczach, wręcz mnie zabolał. Nie mogłem trzymać języka za zębami?
- Co... Co masz na myśli?
- Teraz już nie mogłem się wycofać. Moja twarz przybrała zdeterminowany wyraz.
- Dokładnie to co powiedziałem. Mogę to zrobić. Mogę sprowadzić twojego ojca. Potrzebowałbym jednak twojej pomocy. I musiałbym się do tego przygotować, ale to jest możliwe. O ile tego chcesz. Ale mam warunek. Od tego momentu będziemy traktować się jako współtowarzyszy, der Kamerad, nie jako rzecz i właściciel. Będziesz mogła w każdej chwili wyjść z zegarka, w każdej chwili mi towarzyszyć i masz wszelkie prawo wyrażać swoją opinię czy pytać. Co ty na to?
Nieco skołowana przystała na to. Podniosłem się zaczesując włosy i wzdychając. Obiecałem, teraz muszę się wywiązać. Złapałem za kubek z czekoladą.
- Obyś była tego warta. - wziąłem łyk czekolady. Zrobiłem minę "no bad". - Sama ta czekolada utwierdza mnie w tym przekonaniu. To przerażające.
Ruszyłem w stronę dużej przesuwanej szafy. Zatrzymałem się przed nią i otworzyłem. Pokazała mi się półka, która powinna być przeznaczona na ubrania złożone w kostkę, a nie na bibliotekę, chociaż każdy robi co uważa za słuszne prawda? Wyciągnąłem książki z ostatniej dolnej półki i wyciągnąłem nóż z buta by móc podważyć obluzowaną nieco deskę. W środku była księga zawinięta w białe płótno. Złapałem ją w palce i cofnąłem się nieco siadając po turecku. Po tylu latach księga całkiem dobrze się trzymała jak na wyrób sprzed 700 lat . Brązowa oprawa szczepiona była wraz z kartkami miedzianymi drutami. Przewracałem kolejne stronice szukając czegoś... W zasadzie sam nie wiem czego. Innych mogłoby obrzydzać trzymanie płatów ludzkiej skóry, ale nie z czegoś... Bardziej odpowiedniego na książki. Sumeryjski dialekt wyglądał jak trójkąty i kreski, albo bardziej obrazowo piramidy i góry w różnych kierunkach z jakimiś sztycami. Sam bym tego za chiny nie przetłumaczył, ale wiedziałem kto miał pełną kopię z tłumaczeniem. Będę potrzebował tego... Dużej ilości krwi w tym krwi medium albo wiedźmy i składników jakie będą tam zawarte. Przygotowanie się do tego zajmie mi kilka dni. Dopiero poczułem dziwną aurę która mnie ogarnęła, spojrzałem przez ramię na ducha z pytającym wyrazem twarzy.

Ally?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony
CREDITS
Art1 Art2 Art3 Art4 Art5 Texture1 Texture2